środa, 9 lutego 2011

Zapach zielonej papai




Ciekawy, orientalny świat filmowy. Piękny ogród z bujną roślinnością. Tętniący życiem - małymi radościami i smutkami - dom państwa. Mała, 10-letnia dziewczynka. Dobra do szpiku kości, niewinna. Służy państwu. Jest cicha i pokorna.

Wszystko super, ale... to wszystko. Nic więcej w tym filmie nie ma. Tu nic się nie dzieje. Życie się posuwa, czas upływa, a fabularnie w tym filmie nic się nie zmienia.

Film nie podejmuje żadnego konkretnego tematu. Po prostu przedstawia sobie jakiś wycinek filmowej rzeczywistości. Nie stawia tezy, nie ukazuje żadnych konkretnych problemów. Jest jedynie obraz świata oraz ładna historyjka o życiu pewnej dziewczyny. I tyle.

I tak, jak przez pierwsze pół godziny była nadzieja na jakiś głębszy wątek, tak dalej było już tylko czyszczenie butów, podlewanie ogródka, sprzątanie, gotowanie i podawanie do stołu.

Ładny, egzotyczny film o niczym. Reżyserskiej przeciętności czepiać się nie będę.


Zapach zielonej papai / Mui du du xanh
reż. Anh Hung Tran, 1993

Moja ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz