niedziela, 3 lutego 2013

Terraferma

Domini di Terraferma – Ziemia zamknięta

Zachęcam do przyjrzenia się temu ciekawemu i nieoczywistemu filmowi. Uważam, że warto poświęcić mu kilka kwadransów. Dlaczego – postaram się wyjaśnić za moment.

Z jednej strony jest to bardzo przystępna, słoneczna, wakacyjna historia w pięknej scenerii. Linosa, na której rozgrywa się akcja, jest małą, włoską wyspą leżącą między Maltą i Tunezją. Jej powulkaniczna sceneria oraz krystalicznie czysta, morska woda jawi się jako raj dla turystów. Bohaterowie zatem próbują trochę się wzbogacić i wynajmują swoje mieszkanie przyjezdnym. Gości czeka doskonały wypoczynek – rejs łodzią rybacką, zwiedzanie wyspy. Coś zaczyna jakby iskrzyć między synem właścicieli a młodą turystką. Szykuje się wakacyjna przygoda. Ona nawet pyta, czy może się opalać topless… i w tym momencie uderza nas drugie oblicze filmu.


Jest nim ciemne, smutne, problematyczne zderzenie z nielegalnymi imigrantami z Afryki. Przypływają oni na tratwach i pontonach. Często pozostają wiele dni na morzu bez jedzenia, picia, na pełnym słońcu. Ryzykują życie by dostać się do Włoch. Z jednej strony, prawo zabrania udzielania im pomocy. Z drugiej, empatia nakazuje ratować ich zdrowie i życie.

Poruszony został w tym filmie aktualny problem dotykający właśnie te włoskie wyspy. W trakcie tunezyjskiej jaśminowej rewolucji tysiące uchodźców przybywało na Lampedusę i Lionosę. Jednak ten polityczny i społeczny problem został tutaj pokazany od strony mieszkańców wyspy, a dokładnie z punktu widzenia młodego Filippo. Obserwujemy, jak powoli zaczyna się w nim gotować. Uderzają go dylematy moralne, wyrzuty sumienia zaczynają męczyć. Z jednej strony trzeba działać zgodnie z prawem, bo przecież już i tak podpadło się policji. Z drugiej, obowiązkiem człowieka jest ratować drugiego człowieka wołającego o pomoc. 


Te dwa oblicza filmu umiejętnie co rusz zderzane są ze sobą zaskakując widzów, wyprowadzając ich z konwencji. Już wkręcamy się w wakacyjny klimat, robi się miło, romantycznie i BAM, zaskoczenie. Całość niepokoi, dotyka ważnych problemów, a robi to w dość atrakcyjnej formie. Także na pozostałe elementy wykonania narzekać nie można, gdyż stoją na dobrym poziomie.

Nie jest to ani odrobinę ckliwe, czy układne. Czuć powiew świeżości płynący z fabuły oraz formy. Wszystko układa się w jedną, dobrą całość. 


Terraferma
reż. Emanuele Crialese, 2011

Moja ocena: 7 /10