niedziela, 30 stycznia 2011

Z kronikarskiego obowiązku 2

Sesja. Dużo nauki i trochę relaksu przed monitorem. Od ostatniego wpisu obejrzałem sporo filmów, ale nic o nich nie napisałem. Tutaj i teraz rzucę dwa zadania, aby krótko streścić moje opinie o poniższych tytułach.

Delicatessen, reż. Jean-Pierre Jeunet i Marc Caro, 1991
Strona plastyczna - bardzo ciekawa. Szczególnie scenografia. Pomysł na fabułę i świat filmowy- świetny. Post-apokaliptyczna rzeczywistość, przerabianie lokatorów na mięso oferowane w sklepie. Postać głównego bohatera - interesująca. Wszystko pozytywnie zakręcone i przyprawione humorem. Sprawnie zrealizowane. Jednak nie za głębokie.
6 /10

Projekt dziecko, czyli ojciec potrzebny od zaraz, reż. Adam Dobrzycki, 2010
Bezbarwny, źle napisany i zrobiony.
1 /10

Wyśnione miłości, reż. Xavier Dolan, 2010
Reżysersko trochę nieporadny, niepoprawny warsztatowo i niespójny stylistycznie. Chwilami szpanerski i mocno zalatujący Wong Kar-Wai'em. Jednak świeży, barwny i niesztampowy. Choć Dolan nie wyrobił sobie jeszcze własnego stylu, obraz wyraża wrażliwość autora i jego punkt widzenia świata. Ładny muzyczny motyw przewodni. Wpada w ucho.
5 /10

Przypadek, reż. Krzysztof Kieślowski, 1981
Seans powtórkowy. Od pierwszych sekund widać znakomity kunszt autora. Bezbłędne wykonanie. Wspaniała muzyka Kilara. Doskonali aktorzy spoglądający czasem wprost do kamery, mówiący do widzów. Fabuła oryginalna, scenariusz doskonale napisany. Treść dająca do myślenia, nie pozwala o sobie zapomnieć.
9 /10

Zabriskie Point , reż. Michelangelo Antonioni, 1970
Seans powtórkowy. Utwierdziłem się w przekonaniu, że to film źle napisany i chaotyczny. Pseudopoetycki i pseudointelektualny. Krzyczy wielkie hasła, nie porusza żadnego konkretnego tematu. Początkowo niewyraźny, nieczytelny, niezrozumiały. Stojący plecami do widza. Dalej pusty, wręcz kiczowaty. Udający poezję, żywiący się jedynie pięknem natury oraz rzucanymi frazesami. Zawiera kilka zapadający w pamięć scen. Stara się nadrabiać impresjonizmem i otwartą na odczytania symboliką.
3 /10

Marzyciele, reż. Bernardo Bertolucci, 2003
Lekko opowiada intrygującą historię. Poprawnie wykonany. Godny uwagi.
7 /10

Dzień szakala, reż. Fred Zinnemann, 1973
Historia spójna, dobrze opowiedziana. Wszystko ładne, składne. Z wielkim zainteresowaniem śledziłem losy bohatera, choć sprowadzały się one jedynie do tego, czy mu się uda, czy się nie uda. Innym wymiarów ten film nie ma.
6 /10

Dziwolągi, reż. Tod Browning, 1932
Prosta i piękna historia. Kilka ciekawych pomysłów, kilka ciekawych scen. Wszystko ma sens, jedno z drugiego wynika. Parę uniwersalnych prawd o człowieku.
8 /10

Ostatni (przypuszczalnie) wyczyn Gangu Olsena, reż. Erik Balling, 1974
Trochę akcji, dużo żartów i gagów. Barwna historia, którą z przyjemnością śledziłem. Lekkie, niedzielne kino.
5 /10

Grobowiec świetlików, reż. Isao Takahata, 1988
Proste, ładne, sensowne. Ale bez przesady i rewelacji.
7 /10

Droga do szczęścia, reż. Sam Mendes, 2008
Wiarygodna psychologicznie, wciągająca obyczajówka. Wiele ciekawych tematów, niestandardowy rozwój wydarzeń. 
7 /10

Wilcze echa, reż. Aleksander Ścibor-Rylski, 1968
Bardzo mi się podobało. Bieszczadzkie krajobrazy, konie, proste postaci jak z westernu, interesująca walka dobra ze złem. Klasyczne, konkretne o sporym "współczynniku fajności". Do tego dobra muzyka i wielki uśmiech Kyrtapsa przed ekranem.
6 /10 i serduszko

Trzeci człowiek , reż. Carol Reed, 1949
Doskonały film we wspaniale skrojonym kostiumie gatunkowym. Mądry, rewelacyjnie wykonany i zagrany. Świetny scenariusz, wciągająca fabuła i nieoczekiwany rozwój wydarzeń. Wielkie kino.
8 /10

Poszukiwany, poszukiwana, reż. Stanisław Bareja, 1972
Wesoły, lekki, przyjemny, dobry.
7 /10

Koralowa wyspa, reż. John Huston, 1948
Bardzo dobrze zrobiony. Wciąga i każe kibicować bohaterom.
7 /10

sobota, 8 stycznia 2011

Kwaidan, czyli opowieści niesamowite




Strasznie długi i dłużący się film wymaga krótkiego komentarza.

Prawie w całości nakręcony w sztucznych wnętrzach przy użyciu sztucznej scenografii. Taki teatr pełen śniegu, drzew, łodzi, dymu i ognia. Niesamowicie kolorowy, bogaty. Pełen dziwnych dźwięków i kostiumów, gry światła i cienia.

Mistrzowsko sfotografowany, pocięty i zagrany, choć aktorzy zdają się pełnić rolę kukiełek w tym teatrze kukiełkowym.

Dużo w tym poezji, tradycji. Całość przesiąknięta egzotyczną kulturą japońską.

Mroczne nowele o rzeczach ważnych, uniwersalnych pozbawione wartościowania, oceniania wyborów bohaterów.

Całość bajkowa, umowna, trochę poskracana, poucinana i poupraszczana. Gdzieniegdzie przesadnie rozwlekła i rozciągnięta.

Trochę niepokojąca, bo człowiek często upada, ale nie straszna, jak to często widzowie oczekują od horroru.

Bardzo wartościowy film.


Kwaidan, czyli opowieści niesamowite / Kaidan
reż. Masaki Kobayashi, 1964

Moja ocena: 8/10

piątek, 7 stycznia 2011

Nić




To tylko zwykła obyczajówka, ale tunezyjska i z pazurem, więc pewnie z tego powodu tak bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Daleko jej do kina autorskiego, ale kilka ciekawych rzeczy się w niej znalazło.

Pomysł na tytułową tę nitkę - świetny. Bohaterowi od dziecka wydaje się, że jest przyczepiony nitką do pleców. Musi poruszać się i postępować w ten sposób, aby nitka nie zaplątała się wokół niego. Gdy miał problemy, kręcił się w kółko próbując odplątać swoją nić.

Sam główny temat - ciekawy.
I co mnie właśnie zdziwiło - ta fabuła jest strasznie gęsta, jakieś niestworzone rzeczy są w niej... - lesbijki rodzą dziecko, facet bzyka ogrodnika, bierze ślub z lesbijką żeby rodzina, naciskająca na wnuki, dała spokój, ojciec umiera itd. itd... a mimo wszystko wydawało mi się to bardzo jasne, czytelne, w miarę logiczne. Jedynie kilka retrospekcji jakoś zazgrzytało.

Film jest bardzo sprawnie opowiedziany. Całość jasna i – jak dla mnie – bardzo interesująca. Czas przy nim szybko minął.

Nie doszukamy się w „Nici” nie wiadomo jak głębokich i uniwersalnych przemyśleń, wszystko jest raczej o tolerancji i tym, że, jeśli można być szczęśliwym bzykając kury, to trzeba to robić.

Bardzo pozytywne wrażenie. Film porządny, solidny, z wyjątkiem obrzydliwych scen, przyjemny.

Warto było zobaczyć.


Nić / Le Fil
reż. Mehdi Ben Attia, 2009

Moja ocena: 5/10

niedziela, 2 stycznia 2011

Rok 2010

Jak widać, pisanie o filmach na blogu idzie mi opornie. Mam nadzieję, że w nowym roku będzie lepiej.

W kilku słowach podsumuję miniony rok 2010.

Obejrzałem rekordowo mało, bo zaledwie 137 filmów (dla porównania, w poprzednich latach oglądałem po 300-400). Z tych 137, 45 to były filmy polskie.


Tylko jeden nowo poznany film dostał maksymalną ocenę 10/10. Był nim ALEKSANDER WIELKI z 1980 roku w reżyserii Theo Angelopoulosa. Ten film uznaję za FILM ROKU.

Zaledwie dwa filmy nagrodziłem znakiem jakości "KYRTAPS Poleca!". Są nimi "ŻEGNAJ MAŁPKO" reż. Marco Ferreri i "NA WYLOT" reż. Grzegorz Królikiewicz. 


Dla wyróżnienia wymienię jeszcze tytuły, które w minionym roku otrzymały ode mnie ocenę 9/10. Są to:
Lourdes (2009), Biała wstążka (2009), Lemoniadowy Joe (1964) i polskie Cztery pory roku (1984) Kondratiuka. 


Wszystkiego dobrego dla Czytelników bloga.