środa, 17 listopada 2010

Koralina i tajemnicze drzwi




Bardzo ciekawa bajka.
Fabuła barwna, umiejętnie poprowadzona, gęsta i wciągająca.

Dziewczynka się nudzi sama w dużym, pustym, starym domu. Rodzice nie mają dla niej czasu, na nic jej nie pozwalają, pochłonięci są doszczętnie pracą. Sąsiedzi ją ignorują, przekręcają jej imię. Koralina odkrywa równoległy, lepszy świat, w którym mama i tata się nią zajmują, pysznie gotują i sprawiają jej wiele przyjemności. Sąsiedzi są otwarci i fascynujący. Wszystko jak z bajki, ale niewiele czasu potrzeba, by bohaterka odkryła mroczną stronę tego drugiego domu oraz to, iż pozorne spełnienie jej marzeń było jedynie przynętą okrutnej czarownicy... Dalej walka z nią, próba uratowania innych dzieci i takie tam przygody, które aż proszą się o to, by zrobić grę komputerową na ich podstawie.

Do tego całość pełna ciekawych postaci – dziecko sąsiadów, kot, pan tresujący myszy, grube artystki. Bardzo interesująca przestrzeń – stary, straszny dom na odludziu, głęboka studnia itd.

Dobra animacja udająca prawdziwe zdjęcia filmowe. Jest tu głębia ostrości, są tradycyjne kadry.

Ciekawy dźwięk, sensowne dialogi, przygoda, groza, humor – wszystkiego w sam raz.

I teraz najważniejsze - nie ma słodzenia i ugłaskiwania. Nie ma przesadnego koloryzowania i cenzurowania świata na potrzeby małoletniego odbiorcy. Jest trochę smutku, są problemy i ich rozwiązania, są wartości trwalsze niż dmuchany balonik z myszką Miki.

Warto... szczególnie, gdy samemu jest się dużym dzieckiem :)


Koralina i tajemnicze drzwi / Coraline
reż. Henry Selick, 2009

Moja ocena: 7/10

Magiczne drzewo




Bardzo dobra animacja i... nic poza tym.

Sympatyczny i pozytywny film dla dzieci. Tylko dla dzieci.

Czerwone krzesło, które spełnia życzenia, chodzi, lata i robi różne inne dziwaczne rzeczy. Trójka rozrabiaków, niezwykłe przygody i ogólnie srutu bajeru.

Nic złego, ale też nic szczególnego.
Najlepiej mieć od 5 do 14 lat.

Na TVP2 w sobotę w południe będzie się wyróżniać. I chyba tylko tam.


Magiczne drzewo
reż. Andrzej Maleszka, 2009

Moja ocena: 5/10

piątek, 12 listopada 2010

Ściana



Postaram się dość ostrożnie napisać kilka słów o tym filmie, gdyż na muzyką się nie interesuję -> na muzyce się nie znam, więc nie chciałbym palnąć tu jakiś strasznych głupot, za które znawcy tematu zaraz by mnie powiesili na trzepaku (nie powiem za co).

Ten znakomity obraz Alana Parkera jest filmową interpretacją legendarnej płyty Floydów. Jedyną treścią tego dzieła jest treść płyty „The Wall” z 1979 roku. Parker gra kolejne utwory w kolejności zgodnej z tą na płycie. Obrazuje tekst ukazując na ekranie losy bohaterów (dwóch, jednego?). Spaja kolejne utwory w całości, płynnie przechodzi z treści jednego do drugiego. Prowadzi spójny dialog z widzem mówiąc muzyką i obrazem. Traktuje słowa piosenek zarówno dosłownie, jak i metaforycznie, uwypuklając oraz czasem dodając coś od siebie.

Budowanie wokół siebie muru, zakładanie masek, poddawanie się systemowi i wiele, wiele więcej. Do tego mnóstwo interesujących pomysłów na sceny i oddanie niepokojącego nastroju płyty.

W mojej ocenie to film bardzo dobry. Wielkie wrażenie zrobił na mnie, gdy ponad 4 lata temu widziałem go po raz pierwszy. Teraz wrażenie mniejsze, ale treść wciąż aktualna, warta zastanowienia się.

A „Ściana” jest chociażby o tyle wyjątkowa, że często spotyka się filmowe adaptacje literatury, ale filmowe adaptacje płyty z muzyką można policzyć na placach... w zasadzie, ja w tej chwili nie przypominam sobie żadnej innej (nie licząc obrazów w stylu „Mamma Mia!”).


Ściana / Pink Floyd The Wall
reż. Alan Parker, 1982

Moja ocena: 8/10

czwartek, 4 listopada 2010

Z kronikarskiego obowiązku

W ostatnim czasie widziałem trzy filmy, które były zbyt pospolite, by napisać o nich coś więcej, niż poniższe kilka słów.


Hidalgo - ocean ognia” - ogląda się przyjemnie, myśleć nie trzeba, cały czas coś się dzieje, kilka razy jest z czego się uśmiać; scenariusz powiela schematy, fabuła niczym się nie wyróżnia; całość to jedna wielka głupota; kończy się mdłymi gadkami oraz bajkowymi, słodkimi rozwiązaniami wszystkich problemów; nie warto tracić czasu














Hidalgo - ocean ognia / Hidalgo
reż. Joe Johnston, 2004

Moja ocena: 2/10


Fantomas kontra Scotland Yard” - film stary, który doskonale ukrywa swój wiek; po obrazie nie widać czasu, który upłynął od dnia jego premiery; żywe kolory, współczesne dialogi; gdyby nie sztuczki montażowe robiące za efekty specjalne powiedziałbym, że nie ma on więcej, niż 30 lat; ogólnie to kino familijne jakich wiele, film z Louisem de Funès śmieszny jak każdy inny z Louisem de Funès :)














Fantomas kontra Scotland Yard / Fantômas contre Scotland Yard
reż. André Hunebelle, 1967

Moja ocena: 5/10


Morfina” - ani nie grzeje, ani nie ziębi; obok tego filmu przeszedłem zupełnie obojętnie; zrobiony dobrze, ale bez szału; zdjęcia jak to w kinie rosyjskim; wszystko w miarę czytelne, konsekwentne, przemyślane; ale nie ma czym się zachować; nie ma za co ten film zapamiętać na dłużej














Morfina / Morfii
reż. Aleksiej Bałabanow, 2008

Moja ocena: 6/10