sobota, 6 sierpnia 2016

Zawieszony krok bociana



Kino najwyższej próby. 

Wystarczą dwa zdania, aby streścić całą fabułę tego filmu. Jeżeli opowiemy komuś o tym dziele streszczając jedynie zawarte w nim wydarzenia i fakty, może on dojść do wniosku, że jest to film nieciekawy. Nie jest to masowe, pełne fajerwerków scenariuszowych kino, które, łechcząc widza, z każdej strony sypie żartami, zwrotami akcji i cudami nie z tej ziemi... bo nie o fabułę tu chodzi, lecz jej bohaterów oraz o to, jak reżyser filmu prowadzi dialog z widzem.


Jest to bowiem jedno z najwyższych osiągnięć sztuki filmowej. Film, który ogląda się, jak życie. Dzięki doskonałemu tempu, narracji, specyficznemu rodzajowi ujęć i scen, widz przechodzi przez otwarty ekran do środka świata filmowego. Staje się częścią tego miejsca i tego czasu. Bohaterowie filmu są dla widza prawdziwymi ludźmi, których poznaje podczas seansu. Emocje bohaterów obchodzą widza, jak uczucia znajomych, przyjaciół, bliskich. Razem z bohaterami filmu, widz przeżywa fragment ich życia. Poprzez seans, doświadcza życia innych tak, jakby sam miał w nim swój udział. Dzięki temu, wychodzi on z seansu bogatszy.

"Zawieszony krok bociana" trafia w samo sedno istoty sztuki filmowej. Rozwija u widza poczucie piękna. W sposób nieoczywisty, opowiada o duchowości i dążeniu do szczęścia oraz ideałów. Stawia pytania, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Portretuje relacje międzyludzkie wzbudzając u widza empatię. Wreszcie, już całkiem przyziemnie, porusza (w 1991 roku!) temat problemu uchodźstwa i emigracji. Nawet pojawia się tu historia o wędrówkach ludów spowodowanych zmianami klimatu (!?). Wreszcie, są tu osobiste problemy, dramaty, wątpliwości i ból.

Wiele jest tu doskonałych scen, jak ta ze ślubem pomiędzy panną i panem młodym, stojącymi po przeciwnych brzegach rzeki granicznej. Nie ma zbędnych przyśpieszeń. Wszystko trwa naturalnie długo, wiele ujęć nawet kilka minut, a każdy element kadru ma swoje znaczenie. Sporo tu metafor, drugich i trzecich znaczeń. Nic nie pada wprost z ekranu, bo nic nie jest czarno-białe, jak to w życiu.


Bohaterowie są ludźmi z krwi i kości. Posiadają wady i zalety, przeżywający chwile szczęścia i bólu. Gra aktorska to popisy Patrikareasa, Mastroianniego i Moreau, które nie wylewają się z ekranu na widza, lecz ich geniusz objawia się w detalach, drobnych grymasach, a przede wszystkim w tym, że każdy z nich posiada swoją treść, znaczenie. Tu nie ma wydmuszek.

O reżyserii pisać nie będę, bo wszystko, co napisałem wyżej, układa się w laurkę dla Angelopoulosa. Pochwalę jeszcze muzykę, która podkreśla poetyckość najpiękniejszych ujęć.

Wspaniały! Arcydzieło!

"Zawieszony krok bociana" nagrodziłem znakiem jakości KYRTAPS Poleca!


Zawieszony krok bociana
reż. Theodoros Angelopoulos, 1991

Moja ocena: 10 /10

Ruda wiewiórka

...czyli Almodovar by tego nie wymyślił.



Cała historia jest nieco postrzelona, jakby narodziła się w głowie wariata. I tak właśnie się ją ogląda. Pasują do niej bohaterowie, którzy do najbardziej normalnych nie należą. W powietrzu unosi się psychodeliczna atmosfera, która utrzymuje się cały film, budując u widza uczucie niepokoju. Bohaterowie są w ciągłym zagrożeniu, choć nikt ich nie goni. Realizują swoje chore plany posługując się kłamstwem.


Nic nie jest tu oczywiste. Widz cały film jest umiejętnie zwodzony przez twórców filmu. Jeżeli coś wydaje się zrozumiałe i już wyjaśnione, prędzej czy później okaże się, że było zupełnie odwrotnie. Mimo, że historia jest dosyć karkołomna, całość układa się w spójny i logiczny obraz. Nawet najbardziej niewiarygodne zagrania i wątpliwości widza, od razu są wyjaśniane i uzasadniane.

Utrzymuje się atmosfera napięcia, a niektóre sceny są niczym wyrwane z dobrego dreszczowca. Sporo tu metaforycznych ujęć i symboli. Wiele wyjaśniają liczne sceny oniryczne. Nie brakuje także odrobiny surrealizmu.


Dominuje jednak chory romans pomiędzy dwojgiem głównych bohaterów. Ona ma wypadek na skuterze i traci pamięć. On wykorzystuje to, wmawiając jej, że jest jej facetem i że mieszkają razem.

Zdjęcia i muzyka jakoś szczególnie nie zachwycają, wręcz nie zwraca się na nie uwagi podczas oglądania filmu. Reżyser też jakoś szczególnie nie popisuje się autorskimi zagraniami. Tempo filmu jest dość duże, ale dłuższych pauz nie brakuje, bo ten szalony wir pasuje do treści oraz do niezwykle karkołomnej i odjechanej historii dwojga bohaterów, ich wzajemnych gierek w chorej relacji. To własnie scenariusz sprawia, że ten film jest tak wyjątkowy, unikalny, oryginalny. To on gra tu pierwsze skrzypce. Sprawia, że ten obraz ma szansę zrobić na Was wrażenie podczas seansu, a myśl o nim może pozostać z Wami nieco dłużej po seansie. Zrozumieć zachowania bohaterów i odnaleźć w nich cząstkę siebie na pewno będzie bardzo trudno, jednak całość jest dosyć przekonująca, więc jest w niej jakaś prawda.

Dzieło Julio Médema jest mało znane w Polsce, a szkoda, bo to kawał oryginalnego, bardzo dobrego kina, które postanowiłem wyróżnić, nagradzając znakiem jakości KYRTAPS Poleca!


Ruda wiewiórka
reż. Julio Médem, 1993

Moja ocena: 8 /10