wtorek, 29 stycznia 2013

Pszczelarz

Cztery lata temu przeżyłem niezwykły wieczór filmowy. Mianowicie, obejrzałem dwa niesamowite filmy nieznanego mi dotąd twórcy. Tymi filmami było „Spojrzenie Odyseusza” i „Pejzaż we mgle”, a tym twórcą był Theodoros Angelopoulos. Jego obrazy zachwyciły mnie do tego stopnia, że oba uznałem za arcydzieła oceniając je na 10/10, a dodatkowo „Pejzażowi we mgle” przyznałem znak jakości „KYRTAPS Poleca!”, aby wyróżnić go jeszcze bardziej, choć odrobinę nagłośnić i zarekomendować znajomym.

Od tego czasu, między innymi za sprawą retrospektywy Angelopolusa na festiwalu Era Nowe Horyzonty, na FilmWebie z pięćdziesięciu ocen, zrobiło się pięćset, z dwóch komentarzy, kilkanaście. Filmy Theo ogląda co raz więcej widzów – i słusznie. Także ja wracam dzisiaj do tego wspaniałego kina, poznaję kolejne pozycje z filmografii mistrza, a mój zachwyt nad jego kunsztem nie słabnie.


Pszczelarz” rozpoczyna się sekwencją, która powala na kolana. Każdy kadr, każdy najazd jest dopracowany do perfekcji, co sprawia, że wydobywa on z sytuacji dramaturgicznej niesamowicie wiele emocji.

Ruch w kadrze, praca kamery, gra aktorów zgrane ze sobą w taki sposób, że z tego filmu powinni uczyć się młodzi adepci sztuki filmowej. Moim zdaniem, Angelopulos pokazuje tu taką perfekcję, że chyba tylko w historii kina Robert Bresson może się z nim równać. Nic, tylko podziwiać, zachwycać się i odbierać przekaż, który płynie do nas z ekranu.


W powietrzu coś wisi. Mimo odbywającego się wesela uderza cisza, słychać w niej wewnętrzny ból. Bohater stoi nad przepaścią, życie, a raczej jego sens, właśnie mu się urywa.

Jednak nadzieja umiera ostatnia. Kilka minut później na ekranie, obserwujemy obraz człowieka, który jeszcze choć przez chwilę może pomyśleć, że jest komuś potrzebny, że ma dla kogo żyć. Jego relacje z napotkaną dziewczynką (ile ta aktorka miała lat? była chociaż pełnoletnia?) są chłodne, lecz nie gesty, słowa, ale czyny są najistotniejsze.

Wiele tu symbolicznych scen. Sporo także zwrotów nieoczywistych, zaskakujących widza. Całość jednak wykonana z wielkim wyczuciem estetyki i z umiarem. Tempo hipnotyzuje i nie pozwala oderwać wzroku. Z ekranu bije piękno nie tylko samej historii, ale także sposobu jej zrealizowania. Jeszcze długo po seansie te obrazy wracają w pamięci i nie pozwalają o sobie zapomnieć.

Czysta poezja.


Pszczelarz
reż. Theodoros Angelopoulos, 1986

Moja ocena: 9 /10

2 komentarze:

  1. Theo miał trochę pecha, kręcą swój ostatni film, idąc na jego plan został rozjechany przez motocykl. Choć z drugiej strony, narzekano, że jego ostatnie film był już zbyt manieryczne, ale i tak "Przeszczelaż" to szczyt jego możliwości (nie jedyny oczywiście).

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Angelopoulosem jest tak, że obejrzysz jego film i pamiętasz o nim ( o wielu scenach, emocjach, postaciach, kadrach) przez kolejne kilka lat i to bez powtórek. To się nazywa Kino.

    OdpowiedzUsuń