Sam świat filmowy znakomicie prezentuje się na ekranie. Wielka, pusta przestrzeń. Step. Wokoło niczego nie ma. Ani lekarza, ani straży pożarnej - najbliższa cywilizacja w odległości kilku godzin drogi. Tylko trawa, less, wąwozy i rzeka Don. Cisza, pustka i hulający wiatr.
W zasadzie, postaci wraz ze swoimi problemami zostały wrzucone na wielką otwartą przestrzeń. Tylko wielka scena i aktorzy, nic więcej... Ta sceneria aż prosi się o gęsty dramat psychologiczny!
Ale niestety, w "Euforii" nie ma czego oglądać. Postaci są papierowe. Krzątają się po łące, siedzą myślą, chodzą to tu, to tam, bo coś ich gryzie. My wszystko obserwujemy z daleka, na podkładzie melodyjnej muzyki ze wschodem lub zachodem słońca w tle. Ładnie miało być, jest, ale co dalej...
Z tej historii właściwie nic nie wynika, całość można streścić w dwóch zdaniach. Prostacka dramaturgia, utarty schemat i brak istotnych treści. Nawet samemu nic wyciągnąć nie można, bo wszystko pokazane było nam z daleka, zagłębić się w to wszystko nie ma jak.
Lubię filmy z małą ilością dialogów. Reżyser powinien przede wszystkim opowiadać obrazem, nie tylko słowem. Tutaj dialogów nie było prawie wcale, a reżyserskiej finezji jeszcze mniej.
Dlatego, koniec końców, przychodzi nam oglądać płynącą sobie bez celu zakochaną parę oraz miotającego się z lewej nogi na prawą, mocno nawalonego cały film męża zdradzającej żony. Do tego rzeka, trawa, less, niebo i dwie stare chaty na środku niczego - ot, cała "Euforia".
Euforia
reż. Iwan Wyrypajew, 2006
Moja ocena: 4 /10
If yοu want to gгow уouг familiarity οnly keep visіtіng this webѕite and bе uрdated wіth the latest nеws update рostеd herе.
OdpowiedzUsuńAlso visit my ωeb page ... payday loans