piątek, 3 lutego 2017

Margaret

Bardzo ciekawa fabuła. Pełen niezłych dialogów i dobrze przemyślanych treści scenariusz. Twórcom filmu udało się umiejętnie spleść ze sobą wiele wątków, poruszyć wiele różnych życiowych problemów. Film jest dość przystępny, choć mówi o trudnych sprawach, a fabuła ma wiele warstw. Aktorzy zwracają uwagą swoją znakomitą grą, a wykonanie jest naprawdę solidne. Ale od początku…

Mamy tu dylemat moralny głównej bohaterki (siedemnastoletniej dziewczyny). Kierowca przejechał na czerwonym świetle i zabił na pasach kobietę. Dziewczyna może czuć się współwinna, gdyż intensywnie rozpraszała kierowcę. Gdyby tego nie robiła, pewnie kierowca zauważyłby czerwone i do nieszczęścia by nie doszło. Jednak jak teraz zeznać przed policją? Przejechał na czerwonym czy zielonym świetle? Jeżeli dziewczyna powie prawdę, wyleją kierowcę z pracy i będą ciągać po sądach. Kierowca ma pewnie na utrzymaniu żonę i dzieci, więc co zrobić? Skłamać? Do tego dochodzą wyrzuty sumienia związane ze współodpowiedzialnością za tragedię oraz z kłamstwem w zeznaniach. Ponadto mamy tu silne oddziaływanie na psychikę dojrzewającej dziewczyny traumatycznych chwil przeżytych z umierającą na rękach ofiarą wypadku, która widziała w niej swoją zmarłą córkę...


Sytuacja w domu dziewczyny nie jest łatwa. Rodzice po rozwodzie, kontakt z ojcem jest jedynie telefoniczny. Matka zapracowana, zestresowana zbliżającą się premierą nowej sztuki, rozpoczynająca związek z nowym mężczyzną. W naszej głównej bohaterce zakochany jest pewien chłopak. Zaczynają się kłótnie i trudności w szkole.

Tak gwałtownie kończy się jej dzieciństwo, a zaczyna dorosłość. Bohaterka zaczyna zachowywać się – z punktu widzenia widza – dziwnie. Zaczyna to irytować, chwilami wydaje się głupie. Co ona robi? Po co? Co chce osiągnąć? Szuka sprawiedliwości, ukojenia wyrzutów sumienia, ale nie wie, gdzie szukać rozwiązania, w którą stronę pójść. Dziewczyna staje się arogancka, egocentryczna, bezczelna. Cały czas szuka zainteresowania swoją osobą. Najpierw u rówieśnika (któremu oddaje cnotę), później kierowcy autobusu, rodziny i przyjaciółki ofiary. Spotyka się z różnymi postawami, zderzając się z rzeczywistością. Szuka zrozumienia i próbuje sobie poradzić z tą całą sytuacją.



W filmie udało się pokazać idealistyczne podejście nastolatków do życia kontrastujące z zakłamaniem dorosłych, ich pogonią za pieniędzmi i własnymi interesami. Jednak nic tu nie jest czarno-białe, nikt nie wskazuje dobrych i złych, wszyscy mając swoje racje i do widza należy ocena. Brawo! Całość wręcz można (nad)interpretować, jako metaforę społeczeństwa, stosunków między krajami (za daleko?).

Wisienką na torcie, poza kilkoma świetnie wyreżyserowanymi scenami oraz licznymi nawiązaniami do literatury (tudzież sztuki w ogóle), może być zakończenie. Katharsis przynosi ukojenie, którego bohaterka tak długo szukała w różny sposób, nawiązując mniej lub bardziej intymne kontrakty z różnymi ludźmi. To, czego nie mógł jej dać żaden człowiek, dała sztuka.

Budowa filmu nie musi wszystkim przypaść do gustu. Główne wydarzenie „przełomowe” ma miejsce na początku. Później filmowi brakuje dramaturgii, zwrotów akcji. Wszystko utrzymane jest na tym samym poziomie emocjonalnym (rozhisteryzowanej i obrażonej na cały świat nastolatki). Może to widza nużyć, przez co film trochę się ciągnie, a irytujące zachowanie głównej bohaterki skłania wręcz do naciśnięcia guzika „off”. To bez wątpienia największa wada tego dzieła. Jednak warto skupić się na kipiącej od ciekawych treści i podtekstów fabule, bo można wyciągnąć z niej sporo przemyśleń dla siebie.

reż. Kenneth Lonergan, 2011

Moja ocena: 8 /10
P.S. Tytuł filmu nawiązuje do wiersza autorstwa Geralda Manleya Hopkinsa:

„Wiosna i jesień”
Do małego dziecka

Margaret, czy cię smuci,
Że las liście złote zrzucił?
Liści, tak jak ludzkich spraw dna,
Umiesz dotknąć myślą – prawda?
Ach, z czasem serce młode
Starsze się stanie, chłodniej
Spojrzy, bez westchnień, bez trenu,
Na liście - las w rozproszeniu;
Lecz też zapłaczesz - wiedząc, czemu.
Mniejsza, jakim zwać je mianem,
Źródła żalu są te same.
Nie ma pojęć, słów, by oddać,
Co wie serce, co duch odgadł:
Że życie jest własną żałobą;
Że płacząc - płaczesz nad sobą.
przełożył Stanisław Barańczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz