sobota, 11 grudnia 2010

Zabicie ciotki

„Postanowiłem codziennie chodzić do kina, żeby jak największą część życia spędzić w letargu.”

„Dwudziestoletni student, Jurek, spowiada się z popełnionych w ciągu siedmiu lat grzechów i wyznaje, że zabił ciotkę. Ponieważ nie żałuje swego czynu, ksiądz odmawia mu rozgrzeszenia, ale obiecuje, że będzie na niego codziennie czekać.” – tak zaczyna się opis strasznie mało popularnego filmu nie tyle nieznanego, co chyba skutecznie zapominanego i chowanego w kąt reżysera-artysty-wariata polskiego kina – Grzegorza Królikiewicza.

„Zabicie ciotki” opisać mogę skojarzeniami z innymi ciekawymi filmami polskiej produkcji. W zasadzie przypomina mi to przyciszony miks nagrodzonych znakiem jakości KYRTAPS Poleca! „Jak daleko stąd, jak blisko” Konwickiego oraz „Trzeciej części nocy” A. Żuławskiego. Wydaje mi się, że to skojarzenie powinno dostatecznie zmotywować czytelników tego tekstu, do sięgnięcia po wszystkie trzy, z rzuconych w tym akapicie tytułów – wszystkie są znakomite.

Samo „Zabicie ciotki” jest senne, mgliste i gęste. Poza dźwiękami wydawanymi przez głównego bohatera krzątającego się po domu, słychać jego monologi i myśli komentowane dźwiękiem audycji radiowych oraz telewizyjnych.

Taka trochę to „Zbrodnia i kara”, ale bohater nie ma wyrzutów sumienia. Więcej, zbrodnia jest dla niego spełnieniem(?). Stanowi chwilowy sens życia, wypełnia je treścią. Dzięki niej, temu, że wysyłanie pocztą w paczkach żywnościowych pociętych na drobne kawałki zwłok, wypełnia mu dzień, nie ma poczucia nudy ani tego, że każdy dzień jest taki sam, jak poprzedni. Ukrywanie zbrodni zapewnia mu odpowiedni poziom adrenaliny we krwi, której tak bardzo pragnął.

Ciotka była dla niego dobra – sam to przyznaje. Nic do niej nie miał. Jedynie zagłaskiwała go na śmierć oraz odbierała poczucie całkowitej wolności(?).

W dalszej części filmu bohatera coś jednak gryzie. Ostatecznie spowiada się, ale nie księdzu, a poznanej dziewczynie, którą następnie wciąga w swój świat nieuporządkowanych emocji.

Na wszystko, co przedstawia Królikiewicz trzeba jednak zachować margines bezpieczeństwa, bo trudno nie oprzeć się wrażeniu, iż wszystko nie jest do końca poważne, nie jest do końca na serio.

A z rzeczy, które mi się nie podobały, wymienić mogę grę czasem – co było wcześniej, co później. Jakoś do końca mi nie grało... Co nie zmienia faktu, że „Zabicie ciotki” to film bardzo ciekawy i bardzo dobry.


Zabicie ciotki
reż. Grzegorz Królikiewicz, 1984

Moja ocena: 8/10

4 komentarze:

  1. Nie uważasz, że ten film to projekcja snu Jurka? Stąd przerysowanie, stąd nadmiar symboli, stąd uwypuklenie detali. Uważam ten film za satyryczną ą odpowiedż na Zbrodnię i karę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie to wszystko jest strasznie senne, ale powodów owej senności, nierealności może być kilka.

    1. Całość jest snem, jak piszesz. Mamy wstęp - bieganie z maską gazową (właśnie, co ona może znaczyć?) oraz spowiedź. Następnie rozwinięcie fabuły zaczynające się od tego, że Jurek się budzi. A może tak na prawdę wstaje, by śnić o zabójstwie cioci?

    Jednak ta teoria mi nie pasuje. Cały film jest utrzymany w tej samej, sennej poetyce. Gdyby to był sen, trafiły by się kontrastujące fragmenty, które snem by nie były. Dążę do tego, że sen bohatera w filmie wykorzystuje się po to, aby powiedzieć coś o nim samym. Ale tutaj nie mamy innego Jurka niż śniącego, a cały film wypełnia sen. Nie wiemy o nim nic, poza jego snem. I jakoś tak mi to nie pasuje. Powiedziałbym, że film jest surrealistyczny i tyle. A bohatera świat jest światem, w którym rządzą prawa takie, jak we śnie.

    2. Nikt normalny nie zabija, więc całość jest projekcją wizji osoby chorej psychicznie - Jurka. Posiada ona jakieś lęki, ma swój świat i film jest właśnie odbiciem wewnętrznego świata bohatera. Taka narracja subiektywna. Patrzymy na wszystko jego oczami, ona nam o wszystkim mówi, stąd taki, a nie inny obraz wszystkich wydarzeń.

    3. Poetyka zastosowana przez Królikiewicza jest taka, nie inna, aby przez nią wyrazić treści, których w klasycznej formie opowiadania by nie mógł wyrazić. To bohater nie śpi, to bohater nie jest chory. Po prostu taki jest nierealny świat filmowy Królikiewicza, gdyż w tym świecie lepiej widać rzeczy, na które on sam wskazuje. Świat senny jest środkiem wyrazu. Nie ma bezpośredniego związku z losami filmowymi bohatera.

    ---
    A satyrą bym tego nie nazwał. To nie jest do końca na serio, jest mruganie okiem, ale od razu satyra? Nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też masz trochę racji, fabularnie jest jednak wg mnie bliżej do projekcji snu, bo weźmy np. motyw z nagranymi głosami na magnetofon, w ktorych Jurek rozpoczyna spowiedź.
    Ta maska gazowa to chyba próba samobójcza,Jurek chce także uchodzić za bohatera tragicznego, w koncu to poeta.
    Masz rację co do tej narracji subiektywnej, można też takie założenie postawić.
    Cały motyw zabicia to próba wyzwolenia się z pod skrzydeł. Zabójstwo to inicjacja, pisklę wykluwa się z jajka na początku, świat zbudowany z otaczających dźwięków i barw, to też próba uchwycenia wyobraźni Jurka. No jeden pies w sumie. Film jest przyzwoity, podobał mi się.

    OdpowiedzUsuń