piątek, 27 stycznia 2017

La La Land

Mnóstwo Złotych Globów i jeszcze więcej nominacji do Oscarów to powody, dla których o tym filmie jest głośno w środkach masowego przekazu. W najbliższym czasie będzie pewnie jeszcze głośniej, gdyż specjaliści z Hollywood wróżą mu mnóstwo złotych statuetek na gali za miesiąc. Skoro wszyscy o nim mówią, to warto go znać, aby wiedzieć, o czym oni mówią. Niestety, jest to jedyny powód, dla którego warto ten film obejrzeć.


Początek filmu jest żenujący. Wszyscy tańszą, śpiewają, sensu zupełnie brak, a każda kolejna scena jeszcze bardziej ocieka lukrem. Kolejne ujęcia i zachowania bohaterów usilnie próbują zrealizować założony schemat, zamiast wynikać z treści. Jeżeli już przebrniecie przez fatalny początek, dotrzecie do fabularnej części filmu. Jest ona płytka i schematyczna, ale na szczęście da się ją oglądać. Opowiada ona, prześlizgując się po wierzchu, o podążaniu za marzeniami, romantycznej miłości i kilku innych wyświechtany motywach. Oczywiście, musi w pewny momencie być zwrot akcji, w tym wypadku lekkie zderzenie z rzeczywistością. Całość kończy się równie źle, jak się zaczęła. Zakończenie jest oderwane od reszty i wstawione tak samo na siłę, jak wstęp. Jest pełne prostackich zagrywek i ujęć nastawionych na szybki efekt. Ogólnie mówiąc, treść filmu jest na poziomie sześciolatka.



Film utrzymany jest w formie możliwie jak najbardziej łechcącej widza. Przecież to ma się przede wszystkim podobać, a nie mieć sens. Bohaterowie tańczą i śpiewają wtedy, gdy minęła odpowiednia liczba minut części fabularnej, a nie wtedy, gdy wynika to z treści. Wiele scen kipi wręcz kiczem wylewającym się z ekranu. Ma być ładnie i kolorowo ku uciesze masowego odbiorcy, w efekcie całość jest do bólu plastikowa… i słabo zaśpiewana. Nie zaprzeczam, że "La La Land" ma kilka plusów i dobrych, zapadających w pamięć scen, jednak ja ledwo dałem radę przez niego przebrnąć.

Dla mnie to kolejny przykład, że kupa, choćby starannie wysuszona, pięknie pomalowana na różne kolory i zapakowana w złote pudełko, zawsze pozostanie kupą. A film to nie jest banknot studolarowy, aby mógł – lub wręcz miał – podobać się każdemu.  

La La Land
reż. Damien Chazelle, 2016

Moja ocena: 3 /10

środa, 18 stycznia 2017

Kino (domowe) – czyli gdzie najlepiej oglądać filmy?

Kilka przemyśleń (i oczywistości) na temat dotyczący każdego miłośnika sztuki filmowej.

Współcześnie, filmy możemy oglądać, gdzie tylko chcemy. W autobusie na telefonie komórkowym, w samolocie korzystając z systemu pokładowego, w sypialni na laptopie, w salonie na telewizorze, w dedykowanej sali kina domowego na projektorze, w kinie plenerowym, studyjnym,  multipleksie itd.

Na nasz odbiór danego dzieła, w mniejszym lub większym stopniu, wpływa mnóstwo czynników towarzyszących naszemu seansowi oraz warunkujących jego jakość. Niska jakość seansu uniemożliwia pełen odbiór filmu, a tym samym dokonanie w miarę obiektywnej jego oceny. Oglądanie filmu w złych warunkach sprawia, że istotne szczegóły nam umykają, nie jesteśmy dostatecznie skoncentrowani oraz nie widzimy i nie słyszymy wszystkiego, co chcieli nam przekazać twórcy.

5D Cinema Optima

Na ogólne wrażenia z seansu wpływa nasz nastrój, aktualna zdolność do koncentracji na treści filmu oraz poziom zmęczenia. Trudno skupić się na fabule, gdy po naszej głowie biega mnóstwo myśli związanych z tym, co się nam przytrafiło lub co mamy jeszcze do zrobienia. Oglądanie wieczorem, po ciężkim dniu pracy, stonowanego kina intelektualnego nie jest dobrym pomysłem, szczególnie wtedy, gdy oczy same nam się zamykają. Z tym zagadnieniem wiąże się głównie dobór repertuaru odpowiednio dopasowanego do naszego aktualnego nastroju. Jednak to dość oczywiste.

Na warunki oglądania filmu składają się, poza jakością obrazu i dźwięku, takie czynniki, jak poziom hałasu z zewnątrz i wewnątrz, oświetlenie pomieszczenia, odpowiednia temperatura, obecność innych ludzi oraz wygoda fotela lub kanapy. To również powszechnie wiadomo, jednak odnotować trzeba. Podczas seansu nie powinniśmy się skupiać na tym, że nie możemy rozprostować nóg, fotel ciśnie nas w plecy albo w połowie filmu musimy przykryć się kurtką, bo jest za zimno. W odbiorze nie może nam przeszkadzać sąsiad koszący trawę, współlokator rozmawiający przez telefon lub para chrupiąca popkorn, siedząca dwa rzędy obok. Niebo i chmury nie powinny odbijać się w ekranie naszego telewizora, a w ciemnych scenach nie powinna nas rozpraszać dioda odtwarzacza DVD… itd. itd.

Spełnienie, wyżej opisanych, minimalnych wymagań pozwalających na dobry seans filmowy jest możliwe chyba tylko w domu oraz dobrej sali kinowej.

MBP Jaworzno

To właśnie świątynie filmu powinny być najlepszymi miejscami do rozkoszowania się dziełami X muzy. Rzeczywiście, w kilku chlubnych przypadkach tak jest. Kina studyjne, oferujące najwyższej jakości repertuar i należycie dbające o zapewnienie jak najlepszych warunków podczas seansów, są doskonałymi miejscami dla wymagających kinomanów. Odwiedzają je świadomi widzowie, którzy podczas seansu raczej nie sprawdzają facebooka i nie hałasują torebkami czipsów. Sale kinowe są zaprojektowane przez profesjonalistów, dzięki czemu mają doskonałe parametry akustyczne, w środku panuje zupełna ciemność, a wysokiej jakości i odpowiednich rozmiarów obraz  pozwala nam zapomnieć o codzienności. Tak doskonałe warunki projekcji są trudne do osiągnięcia w domu, wiążą się z wydawaniem astronomicznych kwot na pomieszczenie i sprzęt audio-video.

Niestety, dobre kina to rzadkość. Dostępne są zaledwie w kilku miejscach w Polsce. Nie zawsze są nam po drodze. Nie zawsze grają w nich filmy, które akurat chcemy zobaczyć. Nie zawsze pasuje nam godzina seansu. Musimy stracić trochę czasu na dojazd do kina. Film oglądamy w jednej sali wraz z obcymi ludźmi, więc nie możemy się wygodnie położyć ze szklaną ulubionego napoju w ręce.

Nic więc dziwnego, że większość z nas najwięcej filmów ogląda w domu. Warto zatem zadbać o to, by warunki projekcji były tam jak najlepsze.

RMS.pl

Wydawać by się mogło, że największym problemem może być tutaj konieczność wydania kilkudziesięciu tysięcy złotych na wysokiej klasy sprzęt audio-video. Elektronika jest oczywiście istotna, ale najczęściej największym problemem są nasze warunki mieszkaniowe. Optymalnie byłoby, gdybyśmy mogli stworzyć własną salę kinową w osobnym pomieszczeniu.

Osobne pomieszczenie jest wręcz niezbędne, jeżeli nie chcemy iść na zbyt wiele kompromisów. Nie chodzi tu tylko o zabawki dzieci rozrzucone na dywanie oraz możliwość dobrego rozstawienia kolumn, ale o wiele innych, istotniejszych elementów.

Profesjonalne kino wymaga odpowiedniej adaptacji akustycznej. Składa się na nią wytłumienie hałasów dobiegających z zewnątrz (ruch uliczny, odgłosy dochodzące z innych pokojów) oraz, a może przede wszystkim, izolacja hałasów dobiegających z kina domowego, które mógłby budzić sąsiadów oraz przeszkadzać w sąsiednich pokojach. Ze względu na właściwości niskich częstotliwości, które w kinie pełnią znaczącą rolę, jest to zadanie dość trudne i kosztochłonne. Wreszcie, w samym pomieszczeniu muszą być odpowiednie warunki odsłuchowe – odpowiedni czas pogłosu, eliminacja fal stojących itd. Należy pamiętać, że akustyka pomieszczenia odsłuchowego jest równie (a może nawet bardziej) istotna, jak jakość samego systemu audio (źródło + odtwarzacze + wzmacniacze + głośniki).

Pomieszczenie powinno mieć odpowiedni metraż oraz proporcje (długość x szerokość x wysokość). Ściany powinny być możliwie jak najciemniejsze (czarny welur), aby światło dobijające się od ścian nie wracało na ekran i nie pogarszało jakości obrazu. Odległość foteli, wielkość ekranu, rozmieszczenie mebli powinno być wynikiem odpowiednich obliczeń. Jeżeli kogoś interesuje budowa takiego pomieszczenia, odsyłam do tego tematu z forum audiostereo.

Jak widać, nie sposób spełnić nawet części z tych wymagań w zwykłym salonie, a mało kogo stać na osobne pomieszczenie przeznaczone tylko dla potrzeb kina domowego.

hdcinema.pl

Warto się nie zniechęcać i zastosować rozwiązania adekwatne do naszych warunków i możliwości - chociaż trochę poprawić istniejący system w naszym salonie / sypialni albo spełnić swoje marzenie poprzez budowę małego kącika audio-video w zwykłym, wielofunkcyjnym pomieszczeniu.

Optymalną wielkością ekranu, pozwalającą uzyskać najlepsze wrażenia kinowe, jest wypełnienie obrazem 36-40 stopni pola widzenia widza. Aby uzyskać taki współczynnik, powinniśmy usiąść, np. w odległości 1,8 m od telewizora o przekątnej obrazu 55” lub w odległości 3,1 m od ekranu 100”. Ekran powinien być tak umiejscowiony, aby linia naszego wzroku znajdowała się na 1/3 wysokości ekranu.

Ceny projektorów do kina domowego zaczynają się od 2800 zł. Warto rozważyć zakup takiego urządzenia, zamiast telewizora. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby początkowo zamiast ekranu używać choćby białej lub szarej ściany. Wrażenia z odbioru ulubionych filmów w fullHD na ponad 100" są świetne. Projektory nie lubią światła dziennego, ale mówimy tu o oglądaniu filmów, a nie seriali w TV w słoneczne letnie południe. Poza tym, nowe projektory kinowo-salonowe są bardzo jasne i bez trudu poradzą sobie w niecałkowicie zaciemnionym pokoju. Należy jednak pamiętać, że najwyższą jakość obrazu uzyskamy na profesjonalnym ekranie, przy braku innych źródeł światła, w pomieszczeniu z ciemnymi ścianami, po kalibracji projektora do naszych warunków.

W kinie domowym istotny jest również dźwięk. Współcześnie standardem są systemy wielokanałowe. Dzięki nim możemy usłyszeć, skąd dobiega danych głos. Efekt ten osiągniemy poprzez odpowiednie rozstawienie głośników. Kolumny przednie wraz z miejscem odsłuchowym powinny tworzyć trójkąt równoboczny, a głośnik centralny powinien znajdować się na środku ekranu. W zależności od zastosowanego systemu sześcio, osmio czy więcej głośnikowego, najlepsze rezultaty uzyskamy odpowiednio ustawiając kolumny oraz eliminując pierwsze odbicia dźwięku od ścian, sufitu i podłogi. W kinach domowych istotny jest również dobór odpowiedniego głośnika niskotonowego (subwoofera). Naszym celem powinno być uzyskanie możliwie najbardziej realistycznego dźwięku.

Kompleksowym projektowaniem kin domowych zajmują się profesjonalne firmy. Najlepiej, aby projekt kina domowego powstał już na etapie budowy domu. Wszystkie elementy kina (obraz, dźwięk, oświetlenie, wystrój) powinny ze sobą współgrać, co jest niezwykle trudne do osiągnięcia. Jeszcze trudniejsze jest odpowiednie zaadaptowanie już istniejącego salonu, aby - zachowują wszystkie jego funkcje użytkowe oraz reprezentacyjny wystrój - uzyskać odpowiednie warunki do projekcji oraz klimat kina.

Heyne 2013, digitaltrends

Nie chcąc kończyć na samych ogólnikach, proponuję budżetowy zestaw minimum na początek przygody z "dużym" kinem domowym:

1.  projektor full HD - nowy od 2800 zł lub używany od 1600 zł

2. ekran samoróbka w postaci pomalowanej matową farbą płyty HDF w czarnej ramie to koszt 300 zł (plus trochę czasu i podstawowe umiejętności) albo wygładzona szara lub biała ściana 200 zł

3. markowy amplituner z zestawem małych głośników 5.1 - od 2300 zł albo używany zestaw z większymi kolumnami od 1700 zł;

4. komputer jako źródło obrazu i dźwięku (po HDMI)

Nawet taki, możliwie najtańszy zestaw, może przewyższyć jakością obrazu i dźwięku salę kinową zwykłego multipleksu. Z czasem warto dokupić dobry ekran, odtwarzacz, wymienić głośniki lub projektor.

Warto pokombinować, aby znaleźć w domu przestrzeń dla takiej, choćby najtajniejszej i najbardziej amatorskiej instalacji. Możliwość oglądania wybranych przez siebie filmów na dużym ekranie, leżąc na własnej sofie ze szklaneczką ulubionego trunku - bezcenne.

A w jakich warunkach Ty oglądasz filmy?
Może zainspirowałem Cię do zmiany czegoś w Twoim "kinie domowym"?

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Powidoki

Ważna treść, odstraszająca forma, mało przemyślany i słabo dopracowany scenariusz

Bardzo ciekawy portret artysty. Dramat jednostki, której przyszło żyć w czasach, w których sztuka musiała być realizowana wyłącznie na zamówienie polityczne. Przekonująco zostały przedstawione losy Władysława Strzemińskiego – a raczej pewna ich część, tj. życie zawodowe, działalność twórcza i dydaktyczna. To właśnie na te wątki z życia głównego bohatera położono główny nacisk, kosztem wątków pobocznych relacji z żoną i córką, które pozostały w tle. Uwypuklone zostały tu postawy bohatera, takie jak walka o wolność wypowiedzi artystycznej, postępowanie w zgodzie ze swoimi ideałami pomimo nacisków i represji. Uczy on studentów, że koniecznym jest samodoskonalenie, szukania własnych środków wyrazu oraz nieskrępowane wyrażanie siebie poprzez sztukę, co stoi w sprzeczności z narzuconą przez władze poetykę socrealistyczną. Strzemiński naraził się władzy ludowej, więc zaczął obrywać z każdej strony. Wyrzucono go z pracy, utrudniano pracę zarobkową. Pomimo przeciwnościom losu, trudnej sytuacji wyjściowej (niepełnosprawność, brak relacji z żoną, konieczność wychowywania córki) i sporu z zarządem instytucji artystycznych, trwa on heroicznie w zgodzie ze sobą i wyznawanymi przez siebie wartościami.


Teatralne aktorstwo oraz drętwe i mało przekonujące dialogi od początku zniechęcają do tego filmu. Ponadto sporo w nim patosu i przeintelektualizowania. To twardy, zimny i dumny pomnik, wpisujący się w tę część twórczości Wajdy, której nigdy nie mogłem znieść. Świat filmowy jest czarnobiały, z wyraźnym podziałem na dobrych i złych. Postawy bohaterów są zatem łatwe do przewidzenia, wręcz schematyczne. Postaci są mało skomplikowane, o ubogiej psychologii i słabo umotywowanych zachowaniach, o ile nie są one związane z głównym wątkiem filmu. Niejasne są uczucia i czyny głównego bohatera wobec córki i studentów  chwilami zupełnie wyprane z emocji, przez to nieprzekonujące. Słaba jest także dramaturgia poszczególnych scen i sekwencji.



Po mało interesującym początku, w którym głównie rażą liczne mankamenty filmu, z czasem rozwój wydarzeń, wynikający z pogłębiania się dramatu głównego bohatera, sprawia że można dać się wciągnąć. Szkoda tylko, że po seansie w głowie zostaje jedynie toportny język utworu oraz jedna (bo jedyna) poetycka scena z samej końcówki… a nawet ona nie sprawia dobrego wrażenia, bo kontrastuje z resztą filmu, jest zupełnie oderwana od stylu całości obrazu i wyrwana z ciągłości fabuły.

Powidoki
reż. Andrzej Wajda, 2016

Moja ocena: 4 /10

sobota, 7 stycznia 2017

Remember

Doskonały scenariusz o klasycznej budowie – wstęp, rozwinięcie i zakończenie.

Najpierw naszą sympatię zdobywa główny bohater. Jest nim pewien pan przed dziewięćdziesiątką. Sprawia on wrażenie miłego. Dobrze się trzyma, choć demencja sprawia, że po przebudzeniu zbyt wiele nie pamięta. Nie pamięta na przykład tego, że jego żona nie żyje - co dodatkowo sprawia, że mu współczujemy.

Po odpowiednim wstępie, przechodzimy do właściwej części filmu. Emocjonujemy się ucieczką bohatera z domu opieki i jego podróżą po USA. Oczywiście, nie ma tu dynamicznej akcji i fabularnych fajerwerków. Film jest utrzymany w spokojnym i refleksyjnym tempie, które pasuje do naszego dziadka. Mimo to, w wybranych scenach, można doświadczyć napięcia i zaskoczenia. Losy bohatera oraz to, co z filmu wynika, nie pozostawiają obojętnym, robią wrażenie, dają do myślenia i zapadają w pamięci na dłużej.


Historia jest tak skonstruowana, że bardzo łatwo o banał i przewidywalność. Bohater ma odnaleźć oprawcę swojej rodziny z Auschwitz. Do znalezienia jest pięciu mężczyzn, spośród który tylko jeden jest tym, o którego chodzi. W tym układzie wiadomo, że pierwszy facet nie będzie tym właściwym, gdyż film by się za szybko skończył. Mimo to, reżyseria, budowanie dramaturgii i detale sprawiają, że cały czas jest ciekawie, cały czas jesteśmy zwodzeni, zaskakiwani, a kolejne szczegóły zdradzają nowe fakty. Z pozoru nieistotne detale pozytywnie wpływają na cały obraz, uwiarygadniają tę historię, sprawiają że jest ona przekonująca, bo dobrze przemyślna i dopracowana. Znakomita dramaturgia całego filmu, jak i każdej sekwencji z osobna, dopełniają dzieła.

Temat filmu jest bardzo ciekawy, aktualny i ważny. Ze współczesnego punktu widzenia, traktuje on o wciąż aktualnej potrzebie rozliczenia zbrodniarzy wojennych z czasów II wojny światowej, którzy przez tak wiele lat pozostali bezkarni i do dzisiaj urywają się w Ameryce Północnej. Nie ponieśli oni konsekwencji swoich czynów, mimo że minęło od nich ponad 70 lat.



Na szczęście nie chodzi tu o prostacką zemstę i temu podobne prymitywne instynkty, które w kinie Hollywood są często gloryfikowane. Tutaj nawet nie tyle istotne jest ukaranie winnych, co zwycięstwo prawdy, zmierzenie się z nią emerytowanych oprawców, wywołanie u nich wyrzutów sumienia oraz publiczne przyznanie się ich do winy. Brawo!

Warto jeszcze pochwalić ładne, dobrze oświetlone kadry i niezłą scenografię.
Znakomity film!

Remember
reż. Atom Egoyan, 2015

Moja ocena: 9 /10