Dawno nie widziałem tak dobrego scenariusza. Ten film jednocześnie na wielu poziomach opowiada o rzeczach istotnych. Z jednej strony,
stanowi obraz życia na dalekiej północy, gdzie rządzi władza autorytarna,
gdzie szary człowiek musi się jej całkowicie podporządkować. Z drugiej strony,
to obraz upadku człowieka i jego relacji z najbliższymi. Pojawiają się tu pytania
o: sens życia bohaterów, kondycję ich sumień i słuszność dokonywanych przez nich wyborów.
Moim zdaniem, reżyser trochę za bardzo skupia się na Merze,
trochę za dużo w tym filmie jest demonizowania go. Niemniej, można to zrozumieć,
gdyż zapewne ten obraz ma na celu również piętnowanie patologii w ojczyźnie
reżyseria i walce z nią. Jakby nie patrzeć, to film odrobinę zaangażowany
politycznie.
Można też mieć zastrzeżenia, co do zasadności i długości niektórych scen. Spodziewałem się również większej poetyckości, metaforyczności w sposobie przekazywania treści, do czego przyzwyczaił mnie Andriej Zwiagincew swoimi poprzednimi dziełami.
Jednak w ostatecznym rozrachunku, „Lewiatan” jest filmem bardzo dobry.
Można też mieć zastrzeżenia, co do zasadności i długości niektórych scen. Spodziewałem się również większej poetyckości, metaforyczności w sposobie przekazywania treści, do czego przyzwyczaił mnie Andriej Zwiagincew swoimi poprzednimi dziełami.
Jednak w ostatecznym rozrachunku, „Lewiatan” jest filmem bardzo dobry.
[krótka próba interpretacji – zawiera istotne
szczegóły filmu]
Dom, choćby położony w najpiękniejszym miejscu, wybudowany
własnymi rękoma, najwspanialszy i związany z historią rodziny, zawsze
pozostanie tylko budynkiem – rzeczą materialną. Rzeczy materialne mają to do siebie,
że są tymczasowe, nietrwałe. Bohater skupił się na walce o dom drewniany, ale
zaniedbał ciągłą budowę domu rodzinnego – relacji z najbliższymi. Szczęście
próbował budować na posiadaniu rzeczy materialnych, patrząc krótkowzrocznie w
najbliższą przyszłość, nie dbając tym samym o własną duchowość, sumienie, nie
zastanawiając się nad sensem życia. W efekcie, tracąc swój dom drewniany,
stracił wszystko to, co miał. Jego życie się zawaliło. W trudnym momencie,
spękane szwy relacji rodzinnych całkiem puściły, syn, żona i mąż pozostali sami
ze sobą w wielkiej bezradności i poczuciu bezsensu.
Tymczasem, nieważne czy żyje się w dobrze zorganizowanych
społeczeństwie, czy w skorumpowanym państwie władzy biurokratów i układów
partyjno-kościelnych, gdzie mer stoi nad prawem, wszędzie są rzeczy dużo istotniejsze
od drewnianego, samochodu, pieniędzy i wódki. Bez tego wszystkiego można osiągnąć
szczęście, dzięki miłości do najbliższych, dobrze rozwiniętemu i czystemu
sumieniu.
Jednak bohater filmu zaliczył upadki na każdym kroku. Najpierw zderzył się z układem rządzących, później zawiódł na przyjacielu, następnie stracił żonę i dziecko. Cierpiał jak Hiob, lecz cierpienie go zabiło, a nie uszlachetniło. Poszło ono na marne. Świat się nic nie zmienił - po zimie nadal przychodzi wiosna (ostatnie ujęcia), wszystko nadal wygląda tak samo, tylko Bohatera już nie ma.
Jednak bohater filmu zaliczył upadki na każdym kroku. Najpierw zderzył się z układem rządzących, później zawiódł na przyjacielu, następnie stracił żonę i dziecko. Cierpiał jak Hiob, lecz cierpienie go zabiło, a nie uszlachetniło. Poszło ono na marne. Świat się nic nie zmienił - po zimie nadal przychodzi wiosna (ostatnie ujęcia), wszystko nadal wygląda tak samo, tylko Bohatera już nie ma.
Warto obejrzeć.
reż. Andriej Zwiagincew, 2014
Moja ocena: 8 /10