Po seansie większości nowych, polskich filmów pozostaje ten
sam posmak niechlujności ich twórców, większego lub mniejszego niedopracowania.
Widać to w „Pokłosiu” już w kilku pierwszych ujęciach. Leci inny samolot,
ląduje inny, pasażerowie wychodzą z innego, a na końcu, z rozmowy bohaterów
dowiadujemy się, że Franek wrócił z Chicago, skąd przylatują całkiem inne
maszyny. Może ktoś mógłby tego nie zauważyć, ale wystarczy mieć jakiekolwiek
pojęcie o lotnictwie lub być po prostu spostrzegawczym, aby to dostrzec. Tym
bardziej, że bohater później wsiada do pociągu i… dobra, dobra, już sobie
daruję.
Takich wpadek jest w tym filmie więcej, ale na szczęście w
trakcie trwania seansu wpadłem w wir wydarzeń i przestałem je odnotowywać.
Fabuła bowiem jest interesująca. Przede wszystkim porusza trudny, bolesny i
arcyciekawy temat (i chwała twórcom za to). Poza tym, robi to w bardzo
przystępnej dla widza konwencji thrillera ze śledztwem w roli głównej. Mimo
tego, że w mediach trąbią, iż jest to dzieło traktujące o pogromie Żydów w
Jedwabnem, kolejne wydarzenia śledzi się z wypiekami na twarzy, jakby nie było
jasne, co będzie dalej. Jest napięcie, jest też tajemnica.
Niestety nasze kino w ostatnich latach nie może pochwalić się
zbyt wieloma produkcjami na światowym poziomie, więc pozostaje nam cieszyć się
z każdego udanego. Do udanych na pewno zaliczyć należy „Pokłosie”
Pasikowskiego. Od czasu kilku lat nie było lepszego polskiego filmu lub ja go
nie widziałem. Uważam, że powinien to być nasz kandydat do Oscara. Wiem, w
jakim świetle przedstawia Polskę i Polaków, ale chyba tylko dojrzałe narody
potrafią krytycznie spojrzeć na własne nieczyste ręce. Pod względem jego szans
na statuetkę Amerykańskiej Akademii Filmowej, w mojej ocenie, jest wymarzony.
Po pierwsze jest o Żydach, pod drugie jest łatwy w odbiorze i ubrany w kostium
thrillera, po trzecie prezentuje oscarowy poziom. "Poziom oscarowy"
nie należy traktować jako komplement, rzecz jasna.
Tym bardziej warto zobaczyć ten film. Ogląda się go dobrze,
porusza ważne treści, zrobiony i zagrany jest porządnie.
Pokłosie
reż. Władysław Pasikowski, 2012
Moja ocena: 7 /10
Znaczy się "Róży" nie widziałeś? :)
OdpowiedzUsuńA "W Ciemności"?
Widziałem oba, oba nie oceniłem wysoko. Dla "W ciemności" nawet znalazło się troszeczkę miejsca na tym blogu.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem najlepsze polskie filmy ostatnich 5 lat to "Las" Dumały i "Królik po berlińsku" Konopki. W dalszej kolejności mógłbym wymienić takie tytuły, jak "Tatarak", "Rewers", "Dom zły", "Jeszcze nie wieczór", "Made in Poland". I dopiero za nimi w moim prywatnym rankingu znalazłby się miejsce na "Różę".
Pozdro.
Od dawna mam w planach obejrzenie "Pokłosia". Boję się jednak, że mogę się rozczarować. Po zwiastunie mam wrażenie, że Pasikowski poszedł bardziej w stronę sensacji, przyćmiewając odrobinę istotę filmu. No ale tak, jak nie ocenia się książki po okładce, tak nie mam zamiaru oceniać filmu po zwiastunie.
OdpowiedzUsuń