Dosyć lekkie, przystępne kino z ambicjami poruszania
głębszych tematów.
„Geograf przepił globus” mogę podzielić na trzy części.
Początek, który wygląda jak klasyczna komedia. Część drugą, moim zdaniem
najsłabszą, nieco pokręconą, opowiadającą o wzajemnych zdradach, dziwnych
przygodach miłosnych i postrzelonej relacji małżeńsko-koleżeńskiej bohaterów.
Trzecią, najbardziej poważną i ambitną, rozgrywającą się na dalekim, rosyjskim
odludziu.
Zapowiada się dziwacznie? I otóż to. Nie sposób pogodzić tak
różne estetycznie i fabularnie części w jednym filmie. W efekcie, ten obraz
jest zlepkiem różnych, nie do końca pasujących do siebie pomysłów. Scenarzysta
zdecydowanie przesadził z upychaniem wszystkiego do jednego wora. Scenariusz
wyszedł przekombinowany, mało spójny, słaby dramaturgicznie.
Do tego, w obrębie wyżej wymienionych części, ciąg kolejnych
wydarzeń nie przekonuje, a portrety psychologicznie bohaterów są mgliste, mało
wiarygodne – tak samo, jak ich decyzje, postawy wobec wydarzeń. Trochę w tym
sztuczności. Razi to o tyle, o ile film
ma ambicje opowiadania o życiowych prawdach, emocjach.
Jednak całość ogląda się dobrze (szczególnie część pierwszą
i trzecią; podczas części drugiej, jedna osoba wyszła z sali kinowej). Film
jest nieoczywisty, niesztampowy. W świat bohaterów można wejść i poddać się
nastrojowi rosyjskiej rzeczywistości. Jest tutaj wiele powodów do śmiechu, a i
treść jest warta zatrzymania się nad nią na chwilę.
Geograf przepił globus
reż. Aleksandr Veledinsky, 2013
Moja ocena: 6 /10
Zgadzam się, że trochę za dużo tu upchnęli, ale mi się to nawet spodobało, pozwoliło lepiej poznać głównego bohatera, którego naprawdę polubiłem. Nawet za ten alkoholizm, bo to czyniło go bardziej autentycznym.
OdpowiedzUsuńCo do mało wiarygodnych postaci, mnie tylko Masza rozczarowała, a i to dopiero na wycieczce.