Młody fotograf przyjeżdża do domu rodzinnego pięknej dziewczyniny
zrobić jej kilka zdjęć. Zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Niestety,
nie może się z nią związać. Co ciekawe, największą przeszkodą na drodze do ich szczęśliwego
związku nie jest fakt, że ona niedawno wyszła za mąż, ale to, że... jest martwa.
Jak wskazuje tytuł, ten film jest trochę dziwny. Bohater, niczym
opętany zauroczeniem, cierpi, miewa omamy. Pozostaje mu wierzyć w miłość po śmierci, bo spotkanie z Angeliką było dna niego destrukcyjnym, niczym połączenie materii z antymaterią – wytworzyła się czysta energia.
Trywialnym byłoby wychwalanie w tym miejscu pięknych,
malarskich zdjęć, doskonale dobranej i wpasowanej muzyki oraz niezwykłego
wyczucia reżyserskiego, zatem nie będę tego robił. W ramach ciekawostki
nadmienię tylko, że w dniu premiery reżyser tego dzieła - Manoel de Oliveira –
miał 102 lata, a „Dziwny przypadek Angeliki” nie był jego ostatnim filmem.
Całość jest bardzo estetyczna, mało przyziemna, poetycka.
Smakołyk dla koneserów.
Dziwny przypadek Angeliki
reż. Manoel de Oliveira, 2010
Moja ocena: 7 /10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz