To tylko zwykła obyczajówka, ale tunezyjska i z pazurem, więc pewnie z tego powodu tak bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Daleko jej do kina autorskiego, ale kilka ciekawych rzeczy się w niej znalazło.
Pomysł na tytułową tę nitkę - świetny. Bohaterowi od dziecka wydaje się, że jest przyczepiony nitką do pleców. Musi poruszać się i postępować w ten sposób, aby nitka nie zaplątała się wokół niego. Gdy miał problemy, kręcił się w kółko próbując odplątać swoją nić.
Sam główny temat - ciekawy.
I co mnie właśnie zdziwiło - ta fabuła jest strasznie gęsta, jakieś niestworzone rzeczy są w niej... - lesbijki rodzą dziecko, facet bzyka ogrodnika, bierze ślub z lesbijką żeby rodzina, naciskająca na wnuki, dała spokój, ojciec umiera itd. itd... a mimo wszystko wydawało mi się to bardzo jasne, czytelne, w miarę logiczne. Jedynie kilka retrospekcji jakoś zazgrzytało.
Film jest bardzo sprawnie opowiedziany. Całość jasna i – jak dla mnie – bardzo interesująca. Czas przy nim szybko minął.
Nie doszukamy się w „Nici” nie wiadomo jak głębokich i uniwersalnych przemyśleń, wszystko jest raczej o tolerancji i tym, że, jeśli można być szczęśliwym bzykając kury, to trzeba to robić.
Bardzo pozytywne wrażenie. Film porządny, solidny, z wyjątkiem obrzydliwych scen, przyjemny.
Warto było zobaczyć.
To teraz czas na "Wyśnione miłości". Też nowy, też z egzotycznego (choć mniej) kraju i podobnież mamy tu całkiem spory wątek gejowski. Z pozoru filmy podobne, ale jak wiadomo pozory bardzo mylą.
OdpowiedzUsuńWiem. Chcę obejrzeć ten film.
OdpowiedzUsuń