W ostatnim czasie widziałem trzy filmy, które były zbyt pospolite, by napisać o nich coś więcej, niż poniższe kilka słów.
„Hidalgo - ocean ognia” - ogląda się przyjemnie, myśleć nie trzeba, cały czas coś się dzieje, kilka razy jest z czego się uśmiać; scenariusz powiela schematy, fabuła niczym się nie wyróżnia; całość to jedna wielka głupota; kończy się mdłymi gadkami oraz bajkowymi, słodkimi rozwiązaniami wszystkich problemów; nie warto tracić czasu
„Fantomas kontra Scotland Yard” - film stary, który doskonale ukrywa swój wiek; po obrazie nie widać czasu, który upłynął od dnia jego premiery; żywe kolory, współczesne dialogi; gdyby nie sztuczki montażowe robiące za efekty specjalne powiedziałbym, że nie ma on więcej, niż 30 lat; ogólnie to kino familijne jakich wiele, film z Louisem de Funès śmieszny jak każdy inny z Louisem de Funès :)
Fantomas kontra Scotland Yard / Fantômas contre Scotland Yard
reż. André Hunebelle, 1967
Moja ocena: 5/10
„Morfina” - ani nie grzeje, ani nie ziębi; obok tego filmu przeszedłem zupełnie obojętnie; zrobiony dobrze, ale bez szału; zdjęcia jak to w kinie rosyjskim; wszystko w miarę czytelne, konsekwentne, przemyślane; ale nie ma czym się zachować; nie ma za co ten film zapamiętać na dłużej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz