niedziela, 17 października 2010

Damy z Lasku Bulońskiego



Drugi pełnometrażowy film Bressona.

Robert był jak wino, im starszy, tym lepszy. Jego styl rodził się z czasem i powoli, z każdym kolejny dziełem nabierał co raz bardziej fascynującego kształtu. Swoje apogeum osiągnął w ostatnim w filmografii „Pieniądzu”. Nie dziwi zatem, że „Damy z Lasku Bulońskiego” nie powalają stroną formalną.

Solidna historia miłosna, forma podporządkowana treści, nie zwracająca na siebie uwagi. Bez zbędnych bajerów i upiększeń. Konkretnie, prosto i na temat. Nie ma czym się zachwycać, nie ma czego ganić.

Nawet głośne wzdychania i nieco przerysowane zagrania aktorek nie raziły, gdyż to w końcu damy były, a one, jak przystało na wyższe sfery, na pokaz wozić się lubiły. Dodatkowo należy pamiętać, iż to film z 1945 roku, a ogląda się bardzo dobrze. Dynamiczna historia, brak zbędnych ujęć - wszystko toczy się jak należy i nudzić specjalnie się nie można.

„Damy z Lasku Bulońskiego” to film bardzo udany, ale w filmografii Bressona zdecydowanie (i słusznie) ginie w cieniu takich tytułów, jak „Dziennika wiejskiego proboszcza”, „Prawdopodobnie diabeł”, „Na los szczęścia, Baltazarze!”, „Pieniądz”, które świecą niczym gwiazdy.

Widzu, kieruj się w stronę światła.













Damy z Lasku Bulońskiego / Les Dames du Bois de Boulogne
reż. Robert Bresson, 1945

Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz