Dobre, polskie kino akcji. Dużo w nim dynamiki, zwrotów,
popisowych scen i lania szambem po ekranie. To bardzo przystępny film z racji
bardzo prostych, nieskomplikowanych treści, jakie porusza. Każdy zna te
stereotypy, więc bez problemu je w „Drogówce” odnajdzie. Prawie każdy chce
zobaczyć taki obraz tych kanalii (zwanych policjantami), którzy wystawiają
mandaty prawym i niewinnym ludziom, a sami są najgorszymi szujami. Nienawiść
takiego widza do policjantów znakomicie zostaje podsycana przez ten film. To jest
Polska, tu każdy bierze w łapę, chleje wódę i dyma dziwki. Ale zaraz… jednak
nie każdy!
Jest bowiem w warszawskiej drogówce jeden biały charakter.
Co prawda za uszami też trochę ma, ale ogólnie spoko z niego koleś… nawet Król
się nazywa, żeby każdy widz po sześciu piwach załapał, o co chodzi. Ten nasz
Król to superbohater w niebieskim kubraczku. Najpierw, niewinnie osądzony z łatwością ucieka z więzienia, by później zbierać dowody przeciw innym policjantom udowadniając tym samym swoją niewinność. W pojedynkę walczy ze złym światem
stawiając czoła wszystkim i wszystkiemu mimo, że grożą śmiercią jemu oraz jego
synowi. Jaki on odważny! Nawet wcale tym się nie przejmuje, nie robi to na nim
większego wrażenia. Więcej, on nawet po pobiciach nie ma śladów, a jego
kondycja wciąż jest na najwyższym poziomie. W końcu superbohaterom rany goją
się w sekundy, nie tygodnie.
Nie tylko scenariusz jest bardzo schematyczny i szpanerski,
ale również pojedyncze sceny starają się być szpanerskimi. Wszystko super
objechane, super zakręcone, super szybko cięte.
Krew tryska jak z fontanny, samochody jeżdżą wyłącznie z piskiem opon.
Cały świat przedstawiony ocieka złem. Bohaterowie to istne
kumulacje wyłącznie złych cech. Policjanci robią wyłącznie złe rzeczy. Pokazano
tutaj chyba wszystkie możliwe brudy. Jakby wmieciono wszystko co tylko można
było, aby uzyskać wręcz komiczny efekt. Zło i brud jest na każdym komisariacie,
na każdej ulicy, na każdym osiedlu. Dotyka każdego… nawet syn policjanta gra w
piłkę nożną w kałuży, a jego koledzy sprzedają mecze… taki to zły świat.
Na zakończenie, żeby nie było, iż wyłącznie marudzę: „Drogówkę” oglądało się bardzo dobrze. Może ona trochę otworzyć oczy niektórym
ludziom na to, co dzieje się w polskiej policji, aczkolwiek należy pamiętać, że
film przedstawia kosmicznie wyolbrzymiony obraz rzeczywistości. Poza tym, wykonanie i aktorstwo stoi na
wysokim poziome. Także bardzo ciekawie, umiejętnie wykorzystano tutaj smartfony.
Współczesna technika znajduje odzwierciedlenie na każdym kroku w naszym życiu, więc
dobrze, że znalazła odbicie w nowoczesnym, polskim filmie. Szkoda, że
scenariusz, jak zwykle nad Wisłą, jest niezbyt wysokich lotów.
Drogówka
reż. Wojciech Smarzowski, 2013
Moja ocena: 5 /10
mega powalony początek w tym filmie :)
OdpowiedzUsuńCzekamy na najnowszego Smarzowskiego! Kilka tygodni zostało :)
OdpowiedzUsuń