Recenzja będzie krótka, bo ten film nie jest wart tego, aby
dłużej się nad nim rozwodzić.
„Życie Adeli” jest nieestetyczne. Kamera się trzęsie, często
szybko porusza, a ujęcia są krótkie. Brakuje pauz, a co dopiero jakiś, choćby
najdrobniejszych, elementów poetyckich, metaforycznych. Kino powinno rozwijać w
widzu poczucie dobra i piękna, a tutaj trzeba szukać ich ze świeczką.
Bohaterki zupełnie mnie nie przekonały. Zachowania nie zawsze
przystawały do ich emocji. Rozwój kolejnych wydarzeń wydawał się w dużym
stopniu nienaturalny. Nie wynikał z psychologii bohaterek, ale raczej z
pomysłów scenarzystów, który coś sobie wymyślił i w tym kierunku pchali fabułę.
Pytanie, jakie po seansie mi się nasuwa, wiąże się z moimi
niespełnionymi oczekiwaniami wobec „Życia Adeli”. Dlaczego tak przeciętny utwór
wygrał najważniejszy festiwal filmowy na świecie? Pierwsza możliwa odpowiedź
znajduje się w składzie jury 66. Międzynarodowego Festiwalu w Cannes.
Przewodził mu Steven Spielberg, a wraz z
nim najlepszy film wybierali m.in. Nicole Kidman i Christoph Waltz. Możliwą
odpowiedzią nr 2 jest to, że ten rok był wyjątkowo słaby i nie było lepszego
filmu, o czym może świadczyć wybór FIPRESCI (taki sam, jak jury konkursu
głównego). Jednak, moim zdaniem, późniejszy zwycięzca Europejskich Nagród Filmowych - „Wielkie piękno” - był duuużżo lepszy dziełem. Odpowiedź nr 3 to zwykły
przywilej gospodarzy – Francuzów - którzy od czasu do czasu muszą wygrać swój festiwal. Tak było chociażby w 2008 roku, gdy Złotą Palmę zdobyła „Klasa”,
podczas gdy rywalizowało z nią co najmniej 5 lepszych od niej filmów: „Boski”,
„Milczenie Lorny”, „Synekdocha, Nowy Jork”, „Walc z Baszirem” i „Gomorra”. Która odpowiedź jest poprawna, nie wiem. Może kilka jednocześnie?
Koniec tych gdybań, domniemań i teorii spiskowych. Film mi się nie podobał. Jedyne, co mogę pochwalić, to dobre
światło. Reszta jest jedynie porządna i poprawnie zrobiona.
reż. Abdellatif Kechiche, 2013
Moja ocena: 6 /10