Za Nicolasem Windingiem Refnem nie przepadam, ale w tym miejscu oddać muszę należne mu pochwały, na które najnowszym dziełem sobie w pełni zasłużył. Nicolas posiada doskonały warsztat, ba... nazwać to mogę śmiało talentem połączonym z wyczuciem.
Najbardziej podobały mi się - czego nietrudno się domyślić - ciche sceny pełne znaczących spojrzeń i gestów. On patrzy na nią, delikatny uśmiech, cisza i wszystko jasne. Między bohaterami w pewnym momencie iskrzy, interakcja jest niesamowita, a jeszcze lepsze to, jak została przekazana na ekranie. Nawet skojarzyło mi się to z filmem "Rocky", a to już coś. Pojedyncze dźwięki, odpowiednio dobrane oświetlenie, scenografia i znakomicie poprowadzeni aktorzy. Aż chce się oglądać!
Najbardziej podobały mi się - czego nietrudno się domyślić - ciche sceny pełne znaczących spojrzeń i gestów. On patrzy na nią, delikatny uśmiech, cisza i wszystko jasne. Między bohaterami w pewnym momencie iskrzy, interakcja jest niesamowita, a jeszcze lepsze to, jak została przekazana na ekranie. Nawet skojarzyło mi się to z filmem "Rocky", a to już coś. Pojedyncze dźwięki, odpowiednio dobrane oświetlenie, scenografia i znakomicie poprowadzeni aktorzy. Aż chce się oglądać!
Film ten ma styl i klasę dzięki tempu, nastrojowi, gracji, z jaką został wykonany. Niestety, jest celowo taki, a nie inny, i - jak na mój gust - po prostu zepsuty. Co z tego, że na ekranie rodzi się wielka wartość emocjonalna, skoro za chwilę bohater wsiada do wozu i odbywa pościg. W nim gubi przeciwnika zaciągając ręczny przy 200 km/h i następnie jadąc 130 km/h na wstecznym - tandeta. Dalej już krew leje się strumieniami, materac chroni przed strzałami z pistoletu, a wszystko jest mocno (i na siłę) wydarte ze wszystkich możliwych konwencji, a do tego przerysowane osiągając poziom niesmaczności i nieestetyczności.
Cichy i prosty film o dobrym sąsiedzie przeplata się z kontrastującym z nim filmem o superkierowcy, który jednym ruchem ręki pokonuje wszystkich złoczyńców miażdżąc im czaszki. Strasznie to szpanerskie i oryginalne do bólu. Zwykła zabawa konwencją, z której nic poza zabawą nie wynika. Sam główny bohater jest taką marionetką w rękach reżysera - biały, czarny, biały, czarny.
Ja całości nie kupuję. Doceniam jednak nowatorskie(?) spojrzenie na tego typu kino - superbohater próbuje się wycofać, a to okazuje się nieoczekiwanie bardzo trudne. Są tam też pewnie jakieś wyrzuty sumienia (należy się ich domyślać). To wszystko niestety wydaje mi się sprowadzać jedynie do zabawy konwencją na poziomie Quentina Tarantino, no... może ciut wyżej.
A treść? Sprowadza się i zamyka w słowach lecącej na zakończenie piosenki... tak na marginesie, bardzo wpadającej w ucho :-)
Drive
reż. Nicolas Winding Refn, 2011
Moja ocena: 6 /10
Świetny film, u mnie czołówka ostatniego roku. W sumie liczyłem na trochę wyższą ocenkę z twojej strony :)
OdpowiedzUsuńMnie się ten film bardzo podobał. Reżyseria, zdjęcia, muzyka, aktorstwo - to wszystko jest na wysokim poziomie. Scenariusz jest może nieco przewidywalny, ale udało się wykreować taki klimat, że film wciąga od początku do końca.
OdpowiedzUsuńŚwietny film. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń