W obronie Wujka Boonmee
Piękny to film. Stonowane kino artystyczne. Może zbyt fantastyczne i kolorowe, jak na europejskie rozumienie tego słowa, ale jednak - kino artystyczne, dla nas egzotyczne.
W przeciwieństwie do takich azjatyckich napuszonych gniotów, jak "Wiosna, lato, jesień, zima... i wiosna" kipiąca kiczowatym artyzmem, "Wujaszek Boonme" niczego nie narzuca. Przedstawia jedynie piękną historię przechodzenia człowieka ze świata żywych do świata duchów, sztukę umierania zanurzoną w tradycję buddyjską, powrót do początków, do jaskini życia.
Utrzymana w metafizycznym nastroju opowieść ma charakter kontemplacyjny, lecz czasem delikatnie wybija z rytmu zaskakującą sceną, dziwnym estetycznie motywem lub żartem. Kobieta uprawia seks z sumem, syn bohaterki przychodzi w postaci małpy człekokształtnej. Tu wyczuwam nie tylko wiarę w reinkarnację, ale przede wszystkim wielką pokorę i poczucie tego, jak kruchą istotą jest człowiek, jak mało wyjątkową na tle całej natury oraz jak szybko przemija. Całość naznaczona jest w religią i filozofią buddyjską oraz kulturą tajską.
Otwarte na szereg odczytań jest to dzieło i, jak dla mnie, nieprzygniecione symboliką, lecz delikatnie obrazujące przy jej pomocy. Tradycyjny mnich wyciąga komórkę, ubiera jeansy - trochę żart, trochę symbol, w sumie coś dziwnego i łamiącego schemat stonowanego filmu kontemplacyjnego... cichego filmu ozdobionego licznymi dźwiękami nocnego lasu.
Niestety, nie wszystko tak bardzo mi się podobało. Rusztowanie filmu - scenariusz - zbudowany jest karkołomnie. To zawiła figura retoryczna, której osobiście nie kupiłem. Moim zdaniem, zabiła ona dramaturgię, przez co konstrukcja nie pozwala wyrazić się treści, a widz pozostaje sam z łopatą przekopując się przez całość, rozpaczliwie szukając pomocy w interpretacji (między innymi) zakończenia.
Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia
reż. Apichatpong Weerasethakul, 2010
Moja ocena: 7 /10
Ładny i trudny film, trudno tu mówić o czymś takim jak klasyczny scenariusz, czy dramaturgia.
OdpowiedzUsuńZauważyłeś co się dzieje w warstwie dźwiękowej w scenie z przebierającym się mnichem? Moim zdaniem taka drobna rzecz, a robi duże wrażenie.
Oj nie czepiaj się Kim Ki-duka, to że facet ma problemy z reżyserią i prowadzeniem aktorów nie oznacza że jest hochsztaplerem. Choć mszę przyznać, że facet nie nakręcił żadnego w pełni udanego filmu. Zawszę coś u niego szwankuje.